Zimowisko… Bleh… Nie będę ukrywał, że zima nie jest moją ulubioną porą roku.
Jestem zwierzakiem ciepłolubnym, co pozostało mi chyba po tych czterech latach spędzonych we Włoszech. Z całym szacunkiem, nie rozumiem tego całego „białego szaleństwa”, a temperatury poniżej 10 st.C. są dla mnie jak kara za złe zachowanie (a przecież ja taki grzeczny jestem 😉 ). Nie mniej pewnych rzeczy nie przeskoczę i czy mi się to podoba, czy nie, zimę muszę zaakceptować taką jaka jest i jakoś to przetrwać. Gdybym miał gazylion dolarów na koncie, pewnie byłaby to krótka piłka: zakup biletu na najbliższy lot w ciepłe kraje i do zobaczenia za sześć miesięcy. Niestety, stan mojego konta jest mniejszy o ten właśnie gazylion, a serwisowanie Waszych bajków w formie online jest raczej niemożliwe. Tak więc uzbrojony w dużą dozę cierpliwości i samozaparcia – zobaczymy na ile mi tego starczy – odkurzam swój trenażer, rozpoczynam negocjacje ze swoją drugą połówką o zgodę na kawałek podłogi w mieszkaniu i zaczynamy chomikowanie. Ja wiem, że teraz rozpęta się burza: nie ma takiej złej pogody, są tylko złe ciuchy. Że pogoda na zewnątrz jest piękna, a jazda zwłaszcza w lesie, to coś bajkowego. Ale jak wspominałem ja gustuję w wyższych temperaturach, a co chyba bardziej istotne – nie posiadam roweru na takie warunki. Tak, to dziwne, bo pracując w branży rowerowej powinienem mieć rower na każde warunki. Ale najpierw nie dopuszczałem do siebie wizji jazdy poza szosą, a jak już się przekonałem, że to może nie taki zły pomysł okazało się, iż kubatura mojego mieszkania jest jednak ograniczona. Obecnie nawet to udało mi się jakoś przeorganizować, ale w związku ze sporymi zawirowaniami w życiu zawodowym, obecnie nie mogę sobie pozwolić na zbędne wydatki. Ponad to wymyśliłem pewien plan na mój rower offroadowy, ale na razie ciii… tajemnica 😉
Biorąc pod uwagę to co napisałem powyżej, walka z zimą odbędzie się z użyciem ciężkiego sprzętu w postaci trenażera, ze wsparciem aplikacji pomocniczej Rouvy. Chcąc wykonywać na tym sprzęcie jakiś określony plan w oparciu o pewne wartości (czytaj moc w moim przypadku), wybór trenażera padł na Suito – najtańsze urządzenie od Elite. Najtańsze, ale w mojej opinii – dla amatora najbardziej optymalne. Małe, zgrabne, posiadające wszystko co potrzebne.
Trenażer interaktywny z funkcją ERG pozwala symulować podjazdy pokazane w wybranej aplikacji, jak również dostosowywać moc do założonego planu. To bardzo istotne i wygodne, bo dzięki temu wystarczy włączyć zaplanowany, rozpisany trening a trenażer przypilnuje abyśmy się ani przez chwilę nie obijali.
Treningi… no właśnie. Robienie czegoś spontaniczne oczywiście zawsze jest lepsze, niż nic nierobienie. Ale prawda jest taka, że aby osiągnąć możliwie najlepsze wyniki albo musimy posiadać wiedzę trenerską, albo skorzystać z pomocy kogoś kompetentnego. Ja przez kilka lat korzystałem z pomocy Kuby, ale w związku z przejściem na tryb „kolarstwo romantyczne”, oraz kompletnym czasem braku Jakuba, po wielu testach zdecydowałem się na plan od Garmina. Moja już jakaś minimalna wiedza pozwoliła mi stwierdzić, że wygląda on bardzo rozsądnie, a poszczególne jednostki treningowe (zwłaszcza po okresie „rozruchowym”) pokazują, że lipy nie będzie 😀 Zresztą lubię to urządzenie i zwyczajnie mu zaufałem.
Aplikacja pomocnicza, która pozwoli mi nie zanudzić się podczas 2-3 godzinnych treningów u mnie to Rouvy. Nie jest tak popularna jak Zwift, nie jest też tak społeczna. Jednakże jej filozofia pokazania jazdy, precyzja oddawania charakterystyki trasy oraz przepiękne widoki prawdziwych tras bardzo mnie przekonały. Wykonywanie treningu na serpentynach prowadzących po najbardziej kultowych przełęczach Alp jest na prawdę mega motywujące. Tak samo przejażdżka po wzgórzach Hollywood. Ponadto udało mi się nabyć abonament na 6 miesięcy w baaardzo okazyjnej cenie 🙂
Reasumując z zestawem trenażer, Garmin oraz Rouvy jakoś tą zimę przemorduję, aczkolwiek nie ukrywam, że mimo iż minął dopiero miesiąc chętnie zabrałbym Maglia Rosa na jakiś wypad w prawdziwe góry. Kto wie, może Zima będzie łaskawa i puści panią Wiosnę szybciej w nasze okolice. Czego sobie i Wam życzę.
P.S. No i jeżeli wszystko się wyprostuje, trzeba będzie wdrożyć w życie plan „Offroad jedynytaki” 😉