Moja wielka, chorwacka przygoda. Czyli dwa tygodnie w raju (?)

I love Croatia

Wstęp

Chorwacka

Każdy kolarz amator ma te same problemy: jak wydłużyć dobę do 48h, lub jak wszystko upchać w 24h i się nie rozejść z rodziną. Niestety, ten sport jest niesamowicie czasochłonny i kosztowny. Ciągłe treningi, wyjazdy, spotkania… Trzeba zmienić rower, kupić strój na wiosnę/jesień, osobny na lato, a i zima przecież nadaje się często do jazdy. Do tego liczniki, trenażery, gadżety… No zdecydowanie nie jest lekko i biję pokłony mojej  żonie, że mnie jeszcze toleruje i nie wystawiła mi walizek za drzwi. Jak wiadomo najtrudniejszym okresem są wakacje ze swoją idealna pogodą i wyjazd na urlop: jak oznajmić żonie, że jedzie z nami jeszcze moja ukochana maszyna w taki sposób, aby zwyczajnie nie oberwać dokumentami rozwodowymi w twarz. Ja w tym roku długo robiłem podchody, ale nie wyobrażałem sobie wyjazdu bez Różowej Pantery. Bo kierunek był zacny: CHORWACJA – kraj skąpany słońcem i usiany pięknymi trasami. Miejsce, które miałem już szczęście wcześniej poznać na tygodniowym wyjeździe przedsezonowym, a które jest rajem dla kolarzy. Tyle tylko, że wtedy był marzec i pogoda nie za specjalna. A teraz zapowiadało się słoneczne szaleństwo.

   W tym momencie może paść pytanie: no ok, ale po co ten wpis. A no po to, aby opisać Wam w kilku słowach zalety chorwackich krajobrazów, ale również po to, abyście wiedzieli czego się tam na miejscu spodziewać. Bo po mimo niekwestionowanego piękna, które oferuje ten region, trzeba na kilka rzeczy zwrócić uwagę.

Podróż

Wakacje na Chorwacji – piękna sprawa. Ale gdzie? Ten kraj obfituje w wiele ciekawych regionów, każdy ma coś wyjątkowego do zaoferowania. Nasz wybór padł na Tribunj w Północnej Dalmacji z racji tego, iż mamy tam znajomego, który zaoferował nam apartament w świetnej lokalizacji za rozsądną cenę. Dodatkowo Dario świetnie mówi po polsku, co ułatwia wszelkie formalności rezerwacyjne i pomaga na miejscu. Ponad to jak wspominałem, jest to miejsce sprawdzone i wiedzieliśmy czego się spodziewać.

Ale na miejsce trzeba dotrzeć, a jest kilka tras, które możemy wybrać. Po dokładnej analizie padło na trasę przez Słowację, Węgry i Chorwację. Trasa jest stosunkowo krótka, ekonomiczna pod względem winiet oraz ilości potrzebnych walut. Jak się potem okazało jest też łatwa i wygodna. Mamy specyficzne czasy i bardzo obawialiśmy się korków na granicach – zupełnie nie potrzebnie. To nic w porównaniu z korkami, jakie przywitały nas na autostradach Chorwacji. Korkami tworzącymi się bez wyraźnego powodu, a po kilkunastu godzinach podróży – będących prawdziwym koszmarem. Na bezproblemowość podróży wpłynęły za pewne dokładne zaplanowanie trasy,  tankowań, ale przede wszystkim przygotowanie wszelkich dokumentów potrzebnych w podróży. Polecam zakupienie winiet online na całą podróż przed wyjazdem (nie musimy wtedy stać w kolejkach po winiety już w trakcie podróży). Oczywiście należy zamówić karty eKUZ, wykupić ubezpieczenie turystyczne i zarejestrować się na stronie Enter Croatia – jak się przekonaliśmy bardzo przyspiesza to przekroczenie granicy z Chorwacją. Dobrze też jest wydrukować sobie paszporty covid’owe. Tak przygotowani jedziemy sprawnie i bezpiecznie.

Chorwacka przygoda

Pobyt

Przejdźmy do najlepszej części – URLOP!!! Jechałem tam z wielkimi planami i trochę nadziejami, że będzie to prawdziwa kolarska uczta i nagroda po całym, trudnym sezonie rowerowym w pracy. Zbliżając się do celu już wiedziałem, że się nie rozczaruję. Północna Dalmacja przypomina skupisko miasteczek połączonych drogami wiodącymi surowymi, wręcz pustynnymi rejonami. Szosa, niska roślinność, wyłaniające się z horyzontu skaliste skupiska górskie, a obracając głowę w drugą stronę – piękna linia brzegowa. No po prostu raj.  Będąc już na miejscu wyznaczyłem sobie kilka miejsc do których chciałem dotrzeć w ramach dłuższych wyjazdów rowerowych, oraz kilka tras bliżej domu do typowych treningów. A było co objechać: Przepiękne miasto Sibenik, pobliska wyspa z miasteczkiem Murter, park krajobrazowy Krka, Zadar ze swoją piękną starówką, czy Trogir – jadąc w przeciwnym kierunku. A po drodze mnogość pomniejszych miasteczek pełnych swoich historii. Fantastyczną sprawą jest to, że gdziekolwiek byśmy się nie wybrali, którego miasteczka byśmy nie odwiedzili, każde ma do zaoferowania coś wyjątkowego i niesamowitego. A to historyczne budowle, a to wyjątkowe plaże, albo – co dla mnie było najlepsze – fantastyczne drogi wijące się wśród gór z przepięknymi widokami, czy to na morze, czy to na rozległe równiny. Wszystko to poparte wielką gościnnością lokalnej ludności i przepiękną pogodą. Może nie pokonałem tam gigantycznej ilości kilometrów, ale każdy jeden był wielką przygodą, którą długo będę pamiętał. Mógłbym się tu bawić w przewodnika turystycznego, ale nie jestem w tym dobry, a ponad to niech przemówią zdjęcia. Bo opisy turystyczne w lepszej formie znajdziecie w necie.

Najlepszy trip – 103 km uśmiechu na twarzy

Gdybym chciał opisać każdą z tras, którą tam przejechałem, ten wpis stałby się nudny i nie do przebrnięcia. Skupię się więc na jednym z wyjazdów, który w mojej opinii był najciekawszym i najbardziej wartościowym z całego pobytu.

Roski Slap
Roski Slap

Pewnie wielu z Was słyszało o Parku Narodowym Krka, oficjalnie uznawanym za jedno z najpiękniejszych miejsc w Chorwacji? Być może, nie wiem, nie byłem. Chorwacja ma jedną, dziwną wadę: jest droga. Ale nie tam, gdzie tej drożyzny byśmy się spodziewali, ale w miejscach, które wydawały by się właśnie tanie i ogólnodostępne. Ceny w przybrzeżnych restauracjach są zbliżone do polskich w nadmorskich miejscowościach. Atrakcje turystyczne typu rejsy, place rozrywki itp. nie zabijają ceną. Ale już wejście do parku narodowego to koszt dla całej rodziny rzędu kilkuset złotych. Z całym szacunkiem dla piękna tego miejsca, ale nie, podziękuję. Jednakże nic nie stało na przeszkodzie, aby zorganizować sobie wycieczkę objazdową wokół tego parku i mam wrażenie, że zobaczyłem równie wiele (jak i nie więcej) pięknych miejsc. Start o ósmej rano, aby chociaż  na początku nie dać się zniszczyć słońcu i temperaturze, oraz żeby dotrzeć do Sibenika przed narastającym tłumem samochodów (o tym poniżej). To najmniej przyjemny etap, bo jazda po głównych drogach Chorwacji jest nader stresująca. W Sibeniku odbijamy jednak w kierunku miasteczka Gradina, gdzie zaczyna się pętla wokół parku i sytuacja już nieco się poprawia. W miarę spokojny ruch na drodze, bardzo dobrej jakości asfalt i delikatny podjazd pozwalający nam przygotować nogi na dalszą część zabawy. Krajobraz zaczyna się zmieniać: wyjeżdżamy z obszarów miejskich i wjeżdżamy w lekko pustynne, przypominające znane z filmów stepy. Temperatura zaczyna rosnąć i pomimo świetnej, stosunkowo łatwej technicznie drogi już zaczynam czuć, że to nie będzie ot taka sobie łatwa przejażdżka. W Gradina odbijamy w kierunku Lozovac, będącego jednym z wejść do Parku Krka, więc ruch nieco nabiera na sile, ale to tylko ok. 4-5 km i wszystko znika. Wszyscy podróżujący do parku pozostają za nami, a my do dyspozycji mamy czystą, szeroką drogę praktycznie dla siebie. Wtedy też zaczyna się magia.

Rupe
Serpentyny obok Rupe

Kręte, mocne podjazdy wyciskające z nas siódme poty na których końcu czeka nas nagroda – piękne techniczne zjazdy. Wszystko to w otoczeniu fantastycznych widoków: z jednej strony skaliste góry przelatujące obok nas, z drugiej urwiska od której oddziela nas tylko niepozorna barierka a na ich dnie dolinki z wijącymi się rzekami i pękną zielenią parku. Góra, dół, lewo, prawo – tak przez kilkadziesiąt kilometrów, czasami przejeżdżają przez małe wioski gdzie po drodze biegają kurki i świnki, a ludzie patrzący na ciebie wymalowane mają na twarzach: gdzieś ty chłopie zabłądził z tym rowerem. Ten odcinek trasy jest bajkowy, chłoniemy widoki całymi sobą i cieszymy się jak dzieci z nowej zabawki każdym przejechanym kilometrem. Temperatura rośnie, ale cień gór, chłód dolinek powoduje, że nie odczuwamy tego aż tak bardzo. Taka zabawa trwa do skrzyżowania z drogą D33 w pobliżu Pakovo Selo, tam nawijamy już w stronę Sibenka i domu. Od 70 kilometra droga praktycznie już opada, z kilkoma krótkimi podjazdami które w zasadzie przejeżdżamy „z rozpędu”. Wydaje się łatwe? Otóż nie. Zabawa na serpentynowych podjazdach i zjazdach, ciągłą zmiana tempa, trochę zaniedbanie odpowiedniego nawodnienia i odżywiania, spowodowane podziwianiem otaczających nas krajobrazów odcisnęło swój ślad i pojawia się zmęczenie.

Do Sibenika
Dojazd do Sibenika

Ponad to trasa pomimo opadającego profilu biegnie przez otwarte tereny, nie dając szansy na odrobinę cienia. Piękne, czyste, niebieskie niebo i pełne słońce, a temperatura dawno przekroczyła już 32 st. C. Zaczyna się robić coraz ciężej, jednakże spadek terenu i pozostałe endorfiny pozwalają przejechać te 20 km do Sibenika w rozsądnym tempie. Tam przerwa na kawkę i ciacho, oraz podsumowanie przejechanej trasy. Okazała się ona strzałem w dziesiątkę, była chyba jedną z najbardziej urokliwych i godnych polecenia, jaką ostatnio jechałem, a już na pewno najlepszą podczas tego urlopu. Pozostało tylko dotrzeć ostatnie 14 km do Tribunj w wolnym, rozjazdowym tempie. Zresztą, to i tak nie mogło być jakieś zabójcze, bo główna droga łącząca te dwie miejscowości, zamieniła się w rzekę wolno poruszających się samochodów. Chorwacja w szczycie sezonu to drogowo-samochodowy koszmar…

Ale tego dnia to nie był mój problem. Ja miałem kolarską ucztę zarówno pod względem samej jazdy, jak również ze względu na fantastyczne widoki, które miałem przyjemność podziwiać.

Most w Sibeniku
Most w Sibeniku

Kilka faktów:

  • Dystans 103 km
  • Przewyższenia 1210 m
  • średnia prędkość 28 km/h – dużo zwalniania na cieszenie oczu
  • średnia temperatura 28 st.C (maksymalna 36 st.C.)
  • Ilość frajdy – niemierzalne

Ale żeby nie było… za różowo?

Chorwacja jest pięknym krajem, z pięknymi miastami i widokami. Ale w każde z tych miejsc trzeba jakoś dotrzeć. A charakterystyka dróg w Chorwacji (a przynajmniej w Dalmacji)  jest dość specyficzna. To w zasadzie sieć dróg łączących wszystkie te miasta, bez większej alternatywy. I pomimo iż ich stan jest więcej niż bardzo zadowalających, że są szerokie,  to z racji ich wspomnianej charakterystyki, są one bardzo ruchliwe. Po prostu nie można inaczej jechać. A że chorwaccy kierowcy nie należą do najbardziej przepisowych powoduje to, że poruszanie się po nich jest dość stresujące i po prostu niebezpieczne. W zasadzie moje podróżowanie tam polegało na szybkim przemieszczeniu się z miasta do miasta i ucieczka na boczne, wąskie drogi. I o ile w mniejszych miasteczkach położonych w głąb lądu jest to fantastyczna sprawa dająca nam niesamowite widoki i przygody, to w miastach turystycznych (co zrozumiałe), natrafiamy na tłumy turystów. Wszystko to powoduje, że kręcąc po Chorwacji – zwłaszcza w sezonie turystycznym – musimy uzbroić się w mocne nerwy i cierpliwość

Dodatkowo biorąc pod uwagę pogodę, słońce i otwarte tereny bardzo musimy dbać o zabranie odpowiednich porcji jedzenia i większej niż w normalnych warunkach ilości napojów. W temperaturze 33-35 st. C. momentalnie się odwadniamy i będąc między miastami, czasami ciężko znaleźć miejsce, gdzie kupimy wodę. I nie zapominajcie (jak ja) o kremie na opalanie 🙂

No i na koniec. Nie wiem jak w innych miejscowościach, ale tam gdzie ja byłem, ciężko znaleźć jakiś serwis lub sklep z częściami rowerowymi. Oprócz podstaw jak dętki, łyżki czy spinka do łańcucha, weźcie ze sobą jakieś linki przerzutkowe/hamulcowe, komplet klocków, podstawowe narzędzia, odtłuszczacz czy olejek.

Ale to, co napisałem powyżej i tak nie przysłania faktu, że Chorwacja to cudowne miejsce i kolarze mogą znaleźć tam swój raj. Ja z rozrzewnieniem wracam do tych wakacji i już w głowie kiełkuje mi pomysł na kolejny wypad w tą słoneczną krainę

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *